piątek, 28 października 2016

Autoprezentacja

Nie pisałam już od dłuższego czasu. Głównie ze względu na jego brak, ale również dlatego, że nie miałam na czym pisać - laptop mam dopiero od dziś.

Zaczęłam w moim życiu nowy etap, jakim są studia. Czy jestem zadowolona? Tak, jestem, studiuję to co chciałam i czuję, że jestem na właściwym miejscu. Mam dużo ciekawych przedmiotów, a jednym z nich jest Komunikacja Interpersonalna. Przedmiot jest bardzo ciekawy i lubię te zajęcia. Do dzisiaj. Do dzisiaj, kiedy miałam przez 3 minuty mówić o sobie. No i nagle z osoby, która gada cały, cały czas wyszła osoba która kompletnie nie ma nic do powiedzenia. Tak, nie mam. Ponieważ uważam, że nie mam nic ciekawego do zaoferowania. Pomyślałam sobie, że może opowiem o moich psach albo pracy w call center. Ale myślę sobie "nie, nie będę przynudzać". Okazało się, że dwie osoby pięknie opowiedziały o swoich psach, a wszyscy bardzo chętnie posłuchają o mojej pracy. Czyżbym nie potrzebnie się bała? Zauważyłam, że ludzie z natury nie lubią mówić o sobie. Podejrzewam, że jest to kierowane głównie tym, że nie chcą aby została im przypięta łatka egoisty. Ja nie uważam się za egoistkę. Uwielbiam rozmawiać z ludźmi. Mam 20 lat i nadal nie znalazłam w sobie niczego co mogłoby zaciekawić kogokolwiek. Moge opowiedzieć o sobie, że pracuje, robie to czy tamto. Ale to nigdy nie będzie rozmowa o emocjach, o życiu. Otworzyłam się przed niewielką liczbą osób i tylko z nimi lubię opowiadać o sobie. Może to też dlatego, że nie chcę mi się od początku wchodzić w moje życie. Oni już je znają, wystarczy im przytoczyć jakąś historię. Niestety moich obecnych znajomych denerwuje też to, że bardzo często się powtarzam. Umówmy się, że moje życie od dłuższego czasu jest na tyle nudne, że nie mam nic ciekawego do opowiadania, a jeżeli coś jest to po prostu wstyd opowiadać (ale przyjmnie wspomniać :D). Swoją autoprezentacje mam wykonać w przyszłym tygodniu. Wiem, że musi mieć początek, rozwinięcie i zakończenie. Ale co dalej?
Postanowiłam najpierw wspomnieć o moich psach. Od tak, dla rozluźnienia. Postanowiłam wywołać zdjęcia. Niedużo, bo jestem ubogim studentem ale zawsze :D


No więc pierwszą część mojej autoprezentacji chce rozpocząć od przedstawienia moich "dzieci". Jestem trochę taką Matką-Polką, która najbardziej lubi opowiadać o swoich dzieciach. No, a że "prawdziwych" dzieci się jeszcze nie dorobiłam no to mam psy. Filip i Jaś. Jaś i Filip. 
Może zacznę od Filipka


Filipek ma około 7 lat. Jest pieskiem schroniskowym. Mieszkamy razem od 26 maja tego roku - czyli ponad 5 miesięcy razem. A ja czuję jakby był z nami od zawsze. Filip jest pieskiem bardzo nieśmiałym, jednak bardzo zyskuje przy bliższym poznaniu. Lubi sobie zjeść. Niestety błąd, który popełniłyśmy to dawanie mu jedzenia cały czas. Był ze schroniska, więc jadł na potęgę, no a my mu nie żałowałyśmy. No i niestety troszkę mu się przytyło, no ale pracujemy nad tym :) Filipek bardzo lubi się bawić swoimi zabawkami, Nie lubi się dzielić - ale uważam, że też jest to kwestia jego przeszłości. Nie lubi chaosu, ani gwałtownych ruchów. Lubi spokój i harmonię. Pasujemy do siebie :) Ma chorą tarczycę - czyli nasza kolejna wspólna cecha. Ogólnie dla Jasia jest bardzo cierpliwy, aczkolwiek działa mu na nerwy przez jego wyrywność. Uważam, że mimo wszystko jest psem idealnym i po za jego nadmiernymi kilogramami nie potrzebuje zmian :)


Jeżeli chodzi o Jasia to po mimo jego nadmiernej ruchliwości wskazanej w tym wieku, jest o wiele łatwiejszą modelką niż Filip. Filip nie lubi niestety zdjęć, chociaż staram się robić im mniej więcej po tyle samo, żeby móc zobaczyć jak się zmieniają. No ale ok, ten wątek miał być poświęcony Janowi. 
No więc Jaś urodził się 13 czerwca tego roku. Ma 4 miesiące - prawie 5!
Jaś jest chory - ma wodogłowie, przez to wolniej się rozwija. Aczkolwiek choroba nie przeszkadza mu w aktywnym trybie życia jakim jest bieganie, dokuczanie Filipowi i matkom oraz gryzieniem czy też zjadaniem wszystkiego co znajdzie na swojej drodze. Jaś jest bardzo towarzyski, lubi gości i inne pieski. Najbardziej lubi Filipka z którym mieszka i po mimo tego, że Filip nie za bardzo chce się z nim bawić to Jaś pozostaje niewzruszony. 

No i tak o moich piesach mogłabym opowiadać jeszcze długo, ale moja autoprezentacja na zajęciach ma trwać około 3 minut. Mam nadzieję, że zmieszczę się w czasie. No ale niestety nie jest to mój jedyny problem, ponieważ wiem, że będzie zupełnie na odwrót. Zatnę się i nie będę wiedziała co powiedzieć. Więc kiedy zainteresuje już swoich kolegów i koleżanki swoimi psami, przejdę do pracy.
Muszę pokazać jak wygląda moja praca "od kuchni". Ja bardzo ją lubię i wbrew pozorom nie jest tak, że każdy rzuca nam słuchawką i mówi, żebyśmy spierdalali. Lubię moją pracę. Aczkolwiek wiem, że nie jest to praca na całe życie i po licencjacie zamierzam poszukać czegoś w zawodzie. Mam nadzieję, że mi się uda. 

Obawiam się mojej autoprezentacji. Czy na pewno uda mi się przedstawić siebie tak jak chce żeby widzieli mnie inni? Czy na prezentacja spodoba się mi oraz moim kolegom i koleżankom z grupy? Obawiam się, ale mam nadzieję, że przebrnę przez to zadanie i wykonam je dobrze i że będę z niego zadowolona. 

Dowiedziałam się dzisiaj, że każdy jest wartościowy i ma do pokazania coś ciekawego. Niestety jeśli chodzi o mnie to nie czuję tego. Patrzę na każdego z grupy i wydaje mi się, że każdy ma do zaoferowania coś ciekawszego ode mnie. Zależy mi na akceptacji grupy - myślę, że każdemu zależy jednak mało kto się do tego przyznaje. Tak więc mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze :)



xo.

niedziela, 18 września 2016

Wiatr zmian

Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie, żeby na moim blogu nie było wzmianki o piosence, która mogę nawet powiedzieć, że odmieniła moje życie. Słucham jej za każdym razem kiedy w moim życiu mają pojawić się jakieś zmiany. Wtedy od razu jest mi lepiej i wiem, że dam radę. W ciągu ostatniego roku zmian było mnóstwo dlatego też ta piosenka bardzo często towarzyszyła mi w moim życiu. Jeśli chodzi o zmiany to ja zawsze powtarzam, że zmiany są dobre. Nawet jeżeli na początku wydaje nam się, że coś nam nie wychodzi, że na pewno się nie uda, że nie ma sensu podejmować tego ryzyka... WARTO RYZYKOWAĆ. Lepiej zaryzykować i żałować niż później żałować, że się nie zaryzykowało. Wielokrotnie ryzykowałam i szczerze mówiąc jeśli chodzi o życie to nie żałowalam ani razu. Nawet jeśli na początku było ciężko i wydawało mi się, że cel który sobie obrałam nie dojdzie do skutku, że nie uda mi się zrealizować tego czego oczekiwałam. Myślę, że tutaj najlepszy jest czas. Czas jest chyba najlepszym przyjacielem zmian. Więc jeżeli ktokolwiek z was jest obecnie na życiowym zakręcie i boi się ryzyka, boi się podjąć ostatecznej decyzji to ja jestem pewna, że na pewno podejmie tą właściwą :) 
Najlepiej wsłuchać się w wiatr zmian ... :)


czwartek, 1 września 2016

"Głupie listy - w nich miłość, głupie listy - w nich uśmiech "


Mój dzisiejszy post sponsorowany jest przez miłość. Miłość jest tematem tak rozległym, że przecież można o niej pisać tysiące piosenek, wierszy, felietonów, opowiadań etc. Miłości doświadczamy już w dzieciństwie (oczywiście są przypadki, które tego nie doświadczają, ale nie będę się w nie zagłębiać, ponieważ chce żeby ten wpis przesyłał tylko dobrą energię) poprzez dziadków, rodziców czy też rodzeństwo. Bardzo często to co wyniesiemy z domu, wnosimy do związków które zakładamy. Nie wiem czy wyniosłam ze swojego domu ogroooom miłości, ale wiem, że mama dała mi wszystko co mogła i robiła wszystko żebym była szczęśliwa za co ogromnie jej dziękuje :)
Aczkolwiek tego jak w związku należy "funkcjonować" nauczyłam się od mamy. Bo to takie codzienne, drobne gesty sprawiają, że bycie w związku jest takie fascynujące. Szczęściem w nieszczęściu jest moim zdaniem to, że najczęściej to jakieś tragedie czy problemy sprawiają, że zaczynamy czuć jak bardzo zależy nam na tej drugiej osobie. Bo dla innych, zwykłych, "szarych" jednostek jest ona zwykłą osobą. No a dla nas jest całym światem i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. Mam nadzieję, że każdy z moich znajomych znajdzie swoją drugą połówkę w odpowiednim czasie i będzie z nią dzielił resztę życia. Dużo ludzi niestety ma też coś takiego, że chce kogoś "na siłę". Ja przez całe gimnazjum i liceum zazdrościłam koleżankom które miały swoich chłopaków, spotykały się z nimi, przeżywały coś czego ja przeżyć wtedy nie mogłam. A ile tych związków przetrwało? Jeden może dwa. Jeśli chodzi o liceum to też większość znajomych miała swoje drugie połówki. A ja? A ja przez większość liceum znowu sama. Przez liceum przez dwa lata "uganiałam" się za kimś i teraz wiem, że nie miało to sensu, a coś a raczej ktoś kogo potrzebowałam był tak naprawdę od zawsze. Tak od zawsze, ponieważ swoją drugą połówkę znam 13 lat. Dokładnie dzisiaj mija 13 :) Nie każdy ma tyle szczęścia, że swoją bratnią duszę miał cały czas przy sobie, a związek zbudowany został na wieloletniej przyjaźni, ale na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jest to do zrobienia. Chce motywować innych ludzi, przekazywać, że miłość uskrzydla. Dzięki niej chce być lepszym człowiekiem. Najpiękniejsze uczucie na świecie? Kiedy codziennie budzisz się obok tej samej kobiety. I to, że masz dla kogo coś robić. Zaraz ktoś zacznie mnie na pewno poprawiać, że rzeczy robimy dla siebie. Tak, zgadzam się z tym. Ale o wiele przyjemniej jest te rzeczy robić ze świadomością, że jest ta druga połówka, która wesprze cię we wszystkim. Na początku wpisu dodałam piosenkę Janusza Radka. Odkryłam ją w zasadzie niedawno, ale od początku budziła we mnie pozytywne emocje. Kojarzy mi się właśnie z pozytywną miłością oraz wsparciem do drugiej osoby - "Czy mnie wtedy przygarniesz?
Ramionami ogarniesz?
Naprawisz co popsuł los okrutny?"

Myślę, że właśnie większość związków rozpada się poprzez brak wsparcia i zrozumienia do drugiej osoby. No i przez lenistwo. Tak przez lenistwo ponieważ ludzie - moim zdaniem oczywiście - zamiast pracować nad sobą i nad swoim związkiem wolą się po prostu rozstać. Ja również nie byłabym obecnie w związku gdybym nie chciała go naprawiać. Papież Franciszek powiedział "kłóćcie się ile chcecie, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody". Przy niewielkiej współpracy i daniu czegoś od siebie można stworzyć naprawdę fajną relację i wiem, że każdy kto chce może tego dokonać. No i jeszcze jedno - danie drugiej szansy nie jest oznaką słabości. Wręcz przeciwnie - tylko silni potrafią wybaczać. No bo jak silnym trzeba być żeby codziennie budzić się obok osoby, która kiedyś np dopuściła się zdrady, bądź też oszustwa wobec nas? Uważam jednak, że jeśli naprawdę kocha się taką osobę to jest się w stanie jej to wybaczyć. Ba! Nawet zapomnieć i nie wracać już do przeszłości.

O miłości można - jak już wspomniałam na wstępnie pisać bardzo długo, dużo i pięknie. Zwłaszcza jeśli jest się szczęśliwie zakochanym. Ileż to jest piosenek o miłości? Niestety zauważyłam, że więcej jest tych o tej smutnej i nieszczęśliwej aniżeli o tej radosnej, spełnionej, odwzajemnionej.


A ileż to ja się o tej miłości naczytałam! Zresztą nie tylko ja, zapewne każdy z nas ma w swoim życiu książkę opisującą jakieś wielkie uczucie i bynajmniej nie chodzi mi o "pisiąt twarzy Greya" (przeczytałam będąc w liceum, podoba mi się, ale nie tędy droga). Kiedy byłam w gimnazjum ciocia kupiła mi książkę. Nazywała się "Pamiętnik nastolatki". Ogólnie autorka - Beata Andrzejczuk wydaje już chyba którąś z kolei część tej książki, no a bohaterka uległa zmianie. Ja niestety zatrzymałam się na jednej bohaterce - Natalii, ale myślę, że chętnie za jakiś czas przeczytam o młodszej bohaterce, po mimo mojego wieku. Teraz zapewne już nie sięgnęłabym po książki opisującą miłość 13 latki do kolegi z klasy. Dużym plusem było dla mnie to, że bohaterka książki - Natalia, "dorastała" razem ze mną. Będąc bodajże w 2 czy 3 klasie liceum przeczytałam ostatnią część gdzie bohaterka kończyła liceum. Ostatnio wróciłam do tych książek, żeby przeczytać o tym jak Natalia jest już szczęśliwą mężatką :) Każdą z kupionych części PN pochłaniałam w jeden dzień. Jeżeli chodzi o uczucie w tej książce autorka bardzo pięknie opisywała tam miłość, przedstawiła ją w sposób prawdziwy, nieprzerysowany. Były rozstania, były łzy, problemy. Książka była po prostu "prawdziwa", a nie przerysowana. Pewnie dlatego tak bardzo mi się podobała. Bardzo się cieszę, że nastolenie lata życia przeżyłam z tą właśnie książką :)
Inną książką o miłości która zapadnie mi w pamięć jest "Ślub" Nicolasa Sparksa. Jest to jakby kontynuacja książki "Pamiętnik" - książki, którą czytała 2 druga jak sądzę dziewczyna i płakała przy niej jak bóbr. Ja do nich nie należę, ale "Ślub" bardzo mi się podobał, polecam :)



Żeby umieć pisać o miłości trzeba mieć talent. Nie sztuką jest tak jak ja właśnie przelewać na komputerze czy też na papier swoich myśli. Musi w tym być uczucie, coś musi nas kierować żeby pisać o miłości. Ludzie zazwyczaj piszą o niej gdy są nieszczęśliwie zakochani. Żeby móc się jakoś wyżyć, wygadać, wyrzucić z siebie poczucie pustki jaką dostarczyła im nieszczęśliwa miłość. Sama pamiętam jak prowadziłam inne blogi i musiałam gdzieś wyżyć się za kolejnego kosza.. No i blog był idealnym miejscem, Bez użycia imion, dat, konkretnych miejsc. Po prostu wyrzucenie z siebie negatywnych emocji. Tutaj nie chce wyrzucać swoich emocji. Chcę po prostu dzielić się swoimi przemyśleniami. Akurat 1 września 2016 był dniem kiedy dużo o tej miłości myślałam i zrozumiałam, a raczej po raz kolejny udowodniłam samej sobie jak moja druga połówka jest dla mnie ważną osobą. Na pewno nie raz wrócę w swoich postach do miłości. Będę raczej starała się wracać do tej szczęśliwej, ale nie można przecież udawać, że rozstań i złamanych serc nie ma.

Mam nadzieję, że każdy z nas będzie mógł kiedyś powiedzieć/napisać, że jest w szczęśliwym związku i że będzie mógł się cieszyć tym szczęściem z innymi wokół.


Love

Wild Diamond 

niedziela, 28 sierpnia 2016

Name-day


Tak się śmiesznie złożyło, że pierwszy wpis na moim (którym to już?) blogu wypadł w dzień moich imienin. Także wystarczy spojrzeć w kalendarz, żeby zobaczyć jak mam na imię :)
Ogólnie to nienawidzę się przedstawiać. Uważam, że i tak wszystko co prawdziwe wychodzi w "praniu". A drugiego człowieka można poznać dopiero po jakimś czasie. Tak więc myślę, że nie ma większego sensu żebym w pierwszym poście pisała coś więcej o sobie. Od tego zresztą jest zakładka "o mnie" (KLIK). Myślę jednak o tym żeby po części pozostać anonimową. Chociaż wiem, że i tak Ci co mają wiedzieć i tak dowiedzą się o tym, że ja to ja.
Kwiaty, które są na zdjęciu powyżej to kwiaty, które dostałam właśnie z okazji imienin. Dostałam je od swojej drugiej połówki dlatego też otrzymanie ich sprawiło mi większą radość niż dostanie ich od kogokolwiek innego. Tak, mam to szczęście, że od ponad roku jestem w udanym związku i ku mojemu zadowoleniu wszystko zmierza ku temu żeby trwało to jak najdłużej - a może i na zawsze, kto to wie? :) 

Jeżeli chodzi o moje imieniny mam co do nich ambiwalentne uczucia. Jest to rzeczywiście taki dzień kiedy większość ludzi pamięta o tobie, dzwoni z życzeniami itp. Niestety tradycja imienin zanika. Imieniny obchodzą najczęściej osoby w starszym wieku, które ze względu właśnie na wiek, wolą obchodzić imieniny niż urodziny. Ja lubię obchodzić i to i to. Mam 20 lat, ale mam zamiar obchodzić urodziny również w wieku 90 :) Z drugiej strony właśnie przez to, że tradycja imienin zanika jest to dzień jak każdy inny. Chociaż dzisiaj mama odwiedziła mnie z ciastkami, a ciocia zrobiła niespodzianke i przywiozła prezent. Wieczorem idę ze wspomnianą wcześniej drugą połówką do dawno niewidzianych znajomych. :)

Jeżeli chodzi o bloga to w pierwszym wpisie wypadałoby powiedzieć czego od niego oczekuję. Może inaczej. Powinnam napisać co chciałabym żeby się tutaj znalazło. Lubię robić zdjęcia - chociaż ostatnio baaaardzo to zaniedbałam. Lubię pisać o swoich przemyśleniach dotyczących różnych spraw, a uważam, że blog jest właśnie takim idealnym miejscem na to, żeby dzielić się swoimi przemyśleniami. Nie męczysz nimi innych ludzi, a słuchanie, a raczej czytanie twoich wypocin jest tylko dla chętnych. No i nie trzeba udawać, że Cię to interesuje bo jeżeli nie to zawsze możesz nacisnąć X lub przenieść się na inną stronę.

xoxo

Wild Diamond